
Do zatrzymania ukraińskiego aktywisty Ihora Mazura doszło 9 listopada na przejściu granicznym w Dorohusku na podstawie listu gończego Interpolu wydanego na wniosek Rosji. Wydarzenie to zbulwersowało polską i ukraińską opinię publiczną. Wydaje się, że władze rosyjskie powróciły do wypróbowanej metody nękania swoich politycznych przeciwników przybywających do Europy, jak to czyniło NKWD w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku w stosunku do „białej” emigracji. Po przesłuchaniu Ukrainiec został zwolniony i mógł dalej kontynuować podróż, jednak warto zajrzeć za kulisy tego zdarzenia.
Mazur jest jednym z najważniejszych działaczy najstarszej ukraińskiej organizacji nacjonalistycznej UNA-UNSO (Ukraińska Narodowe Zrzeszenie – Ukraińska Nacjonalistyczna Samoobrona). Brał udział w wojnie gruzińsko-abchaskiej po stronie Tbilisi, a także uczestniczył w wojnie w Czeczenii jako członek zespołu medialnego „Wolny Kaukaz”, który nagłaśniał rosyjskie zbrodnie i stanowił zaplecze logistyczne dla wielu zachodnich dziennikarzy. Moskwa zarzuca mu czynny udział w walkach, torturowanie i zabójstwo dziesięciu rosyjskich żołnierzy, co stało się podstawą do wystawienia za nim listu gończego Interpolu. Mazur jednak twierdzi, że w tym przypadku mamy do czynienia ze sfingowaną przez Rosjan sprawą kryminalną, w której oprócz niego figurują jako oskarżeni również były premier Arsenij Jaceniuk, Dmytro Jarosz, bracia Tiahnybokowie oraz inni działacze UNA-UNSO. Część z tych ludzi w ogóle nigdy nie była na Kaukazie.
W czasie Majdanu Ihor Mazur dowodził 24. sotnią Samoobrony, potem przyłączył się do „Prawego Sektora”. Po bohaterskiej walce ze wspieranymi przez Rosjan separatystami na Donbasie został w 2015 roku mianowany oficerem Sił Zbrojnych Ukrainy i odznaczony orderami i medalami. Jednak nadal pozostał aktywnym działaczem UNA-UNSO. Od 2016 roku pełni funkcję wiceprzewodniczącego tej organizacji.
Można tylko przypuszczać, czy incydent na granicy był pomyłką techniczną jakiegoś nadgorliwego funkcjonariusza, czy pewnym sygnałem wysłanym w kierunku Moskwy przez polskie władze w nowej sytuacji powyborczej. Zatrzymanie na granicy stanowiło bowiem spore zaskoczenie dla samego Mazura, który, jak sam przyznał, już od wielu lat przybywa na liście Interpolu, a jednak dotychczas nie doświadczał żadnych trudności w podróżowaniu do Europy. Czy polskie władze zaczną ścigać ukraińskich żołnierzy, tak jak włoski wymiar sprawiedliwości, który doprowadził do skazania na dwadzieścia cztery lata więzienia oficera Witalija Markiwa w absurdalnym procesie za zabójstwo włoskiego fotoreportera Andrei Rocchelliego w 2014 roku? Tylko dlatego, że jego oddział prowadził ostrzał opanowanego przez separatystów Słowiańska, w którym wtedy przybywał Rocchelli.
Z drugiej strony medialne wyeksponowanie Mazura jest na rękę Rosjanom, którzy od samego początku Majdanu usiłowali przedstawiać jego zwolenników jako zagorzałych nacjonalistów i faszystów. Ten sam stereotyp rosyjskie media próbowały narzucić w okresie wojny na Donbasie. Oczywiście, ukraińscy narodowcy aktywnie się zaangażowali w ten konflikt, broniąc Ojczyzny, a składające się z nich oddziały ochotnicze „Prawego Sektora” i „Azowa” siały postrach wśród nieprzyjaciela. Jednak liczebnie po stronie ukraińskiej przeważały regularne jednostki bojowe Sił Zbrojnych, które nie były tak widoczne w przestrzeni medialnej jak narodowcy, bo ich żołnierze nie publikowali zdjęć na Facebooku i filmów na YouTube. Uczynienie z narodowca Mazura symbolu walczącej Ukrainy byłoby zbieżne z zadaniami rosyjskiej propagandy, która na użytek zachodniej opinii publicznej próbuje utożsamiać ukraiński patriotyzm z prawicowymi ekstremistami.
Fot. Shamil Khakirov (CC BY-SA 2.0) commons.wikimedia.org